FRITTATA, GARY I LEDWO ŻYWA...

Od rana, sminieniutkiego rano w kuchni. Bo jutro Festiwal Zmysłów, na którego to właśnie przygotowuję pięcioprzemianowe, wegetariańskie jedzonko.


 


Jak wam się wydaje, co z tego zrobiłam? 
Ćwikłę z chrzanem? Nie!
Zupę z soczewicy? Nie!
Naleśniki z dżemem? Nie!

Będzie coś bardziej wykwintnego, wielosmakowego, ale jak zwykle z naszych produktów, do kupienia w każdym sklepie, markecie, targu.


A przy okazji trzeba było zrobić obiad. Więc jest! FRITTATA!




Przepis na nią znajdziecie na moim blogu z przepisami:


Przede mną jeszcze BABINIEC. Spotkanie z kobitkami, tak różnymi, mądrymi, fajnymi, niepowtarzalnymi..., przygotowałam (?) dla nich dziś temat: Sukces mierzony własną miarą.
Będzie o czym gadać:)

A jak wrócę późną, wieczorową porą, dalej będę pichcić, piec i mieszać, żeby na jutro wszystko było gotowe.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Poranna herbata i piękne malarstwo