Przez wakacje do sedna...


           Czas urlopu kończy się z dniem dzisiejszym. Jutro 6 rano pobudka i do pracy. Do pracy, którą lubię, która mnie rozwija, dowartościowuje i daje pieniądze.


           Urlop był spontaniczny- na kilka dni wyjechaliśmy za miedzę do ukochanych przyjaciół, by razem pobyć ze sobą w różnych okolicznościach przyrody, a że uwielbiamy rowery, więc na rowerach oglądaliśmy świat.

           A świat nas zaskakiwał- miejscami, kolorami, wytworami ludzkiej ręki (wyobraźni), mijającym czasem.
Był i hałas i smród, kwiaty i kałuże, znikające jeziorko a przy nim oszałamiająco kolorowe pawie, zapadła kopalnia i odnowiony spichlerz zamieniony w gastrolokal.

          Były też lekcje do odrobienia, trudne, aż mi w krzyżu wczoraj strzeliło, termofor trochę ukoił, ale Yin i Yang dokonywało się przez kilkanaście godzin, aż doszło do sedna (równowagi).

          Teraz pranie w pralce, sterta prasowania i oglądanie fotografii z niedalekiej jeszcze przeszłości...:)







 















Zdjęcia: ja i mąż:)

Komentarze

  1. Jesteś niesamowita! Cieszę się, że do Ciebie trafiłam, aż dziw, że tak późno! :) :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Poranna herbata i piękne malarstwo