Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2015

Tydzień Osiemdziesiąty Siódmy

Obraz
A podtytuł brzmi:    ...- Co u ciebie?       - coraz lepiej i lepiej...           ... Wielu znajomych, raczej tych dalszych, których zazwyczaj tylko spotykam gdzieś po drodze a potem idę dalej, nie takiej odpowiedzi oczekują. Zmieszani, zdziwieni, wkurzeni na moją odpowiedź, a właściwie na moją postawę, dziwnie się zachowują, zbici z tropu.           Rzadko kiedy "podnoszą rękawicę" i zaczynają interesować się moim pozytywnym nastawieniem, jeszcze rzadziej chcą spojrzeć na swoje życie z innej, tej właśnie pozytywnej strony.            Nie chcę tu moralizować, dawać instrukcji czy na siłę zmieniać świata. Chcę tylko powiedzieć, że u mnie coraz lepiej i lepiej, że po trudnym czasie wstałam, otrzepałam skrzydła, pomalowałam rzęsy i poszłam na zakupy:) Jeszcze raz DZIĘKUJĘ kochane blogowiczki za wspierające komentarze. Bógzapłać:)     Robię zdjęcie codziennie na mojej przerwie w pracy- mniej więcej o tej samej porze i w tym samym miejscu.   23.

Tydzień Osiemdziesiąty Szósty

Obraz
A podtytuł brzmi:    ...JESTEM.           ... mimo, że nie ma mnie w sieci. Laptop nadal w szpitalu, niestety nie mam alternatywnego komputera, a ten w pracy, no cóż, nie do tego ma mi służyć... Ponawiam przeprosiny moich ulubionych blogów- nie odwiedzam Was, bo nie mam jak, wybaczcie:) (jestem grzecznościowo na innym kompie1/2 godzinki) oraz ...DZIĘKUJĘ:) za wspierające i pełne pozytywnej energii komentarze z poprzedniego posta.  Bógzapłać:)   Robię zdjęcie codziennie na mojej przerwie w pracy- mniej więcej o tej samej porze i w tym samym miejscu. 16.02.2015 17.02.2015 18.02.2015

Tydzień Osiemdziesiąty Piąty

Obraz
A podtytuł brzmi:    ...WDZIĘCZNOŚĆ           ... słowo, które uratowało mnie od pogrążenia się "na amen" w feerii czarno-ziemisto-brudnych barw, które wraz z początkiem tygodnia (a taka piękna, śnieżna niedziela była, nic się na pogrom nie zanosiło) rozgościły się w  mym sercu, duszy i umyśle. Za "chiny ludowe" nie chciały wyjść, wręcz im bardziej napierałam, tym były głębsze i czarniejsze.           Barwy te, jako reprezentanci emocji, które mną szargały, były spowodowane, a jakże- przyczyną, wieloma przyczynami, karmą pewnie (w którą wierzę) i splotem nieprzypadków, bo przecież nic nie dzieje się ot tak sobie...           Moje próby wybrnięcia z trudnego do opisania stanu emocjonalnego były właściwie żadne. Opadłszy już z sił, nie widząc końca tej, pożal się boże, sytuacji, skupiona na pracy i trzymaniem się jako tako, poczułam w ciele ciepło, a zaraz po nim ulgę. Powolutku, pomalutku opuszczało mnie napięcie i przez meridiany spływały, rozmiękczon

Tydzień Osiemdziesiąty Czwarty

Obraz
A podtytuł brzmi:    BIBLIOTEKA...           ... dzisiaj miałam mieć dzień książkowy, bo wstyd się przyznać, ale w końcu wybrałam się do niej (biblioteki), a ostatnio byłam tam prawie trzy lata temu. Nie żebym nie czytała- czytam, i to dużo. Książki pożyczam od znajomych, kupuję w księgarni, ściągam na tableta.            Wypożyczyłam sobie DŻUMĘ. Czytałam sto lat temu, nie pamiętam w ogóle, o czym to, a świąteczne wydanie Wysokich Obcasów miało artykuł o Camusie, stąd pomysł. Kurde, nie pamiętałam, że za Dżumę dostał Nobla!           Wstąpiłam też do księgarni kupić wielką, ciężką, kolorową książkę, ale nie zdradzę jaką- opisze ją w innym poście.           Miałam plana- bo wróciłam wcześniej z pracy- że położę się z kubkiem earl greya i poczytam. Plan pokrzyżowała migrena- musiałam zamknąć oczy i poleżeć w spokoju. Widocznie to mi było pisane:)           A'propos migreny- dzięki odstawieniu na jakiś czas kawy zdarzały się rzadziej. Niestety, gdy kawa wróciła