Tydzień Osiemdziesiąty Szósty
A podtytuł brzmi:
...JESTEM.
...mimo, że nie ma mnie w sieci. Laptop nadal w szpitalu, niestety nie mam alternatywnego komputera, a ten w pracy, no cóż, nie do tego ma mi służyć... Ponawiam przeprosiny moich ulubionych blogów- nie odwiedzam Was, bo nie mam jak, wybaczcie:) (jestem grzecznościowo na innym kompie1/2 godzinki) oraz
...DZIĘKUJĘ:)
za wspierające i pełne pozytywnej energii komentarze z poprzedniego posta. Bógzapłać:)
Robię zdjęcie codziennie na mojej przerwie w pracy- mniej więcej o tej samej porze i w tym samym miejscu.
16.02.2015
17.02.2015
18.02.2015
Jaka piękna jesteś w tych kolorach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze już kryzys za tobą , piękny kolorowy motylu
OdpowiedzUsuńUwielbiam, jak łączysz kolory:) tak dużo ich, a jak idealne dobrane:)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że jesteś i wciąż kolorowa:-)
OdpowiedzUsuńWłasnie trafiłam na Twojego bloga. Jestem pod takim wrażeniem, że nie wiem co powiedzieć. Kolory jakie tu zobaczyłam, hmmm... nawet nie wiedziałam, że takie istnieją. Powiem Tobie, że nie mam pojęcia skąd bierzesz pomysły na swoje barwne. Powiem, że ja nigdy nie byłam tak kolorowo ubrana. Zapraszam na mojego filcowego skromnego bloga filcoweopowiesci.blogspot.com.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Beata
Dobrze, że pomimo trudności... Jesteś :D
OdpowiedzUsuńŚliczna tunika i zamotka z 16.02. :) Dobrze, że elektro-pacjent już doszedł do siebie.
OdpowiedzUsuń