Tydzień Osiemdziesiąty Piąty

A podtytuł brzmi:
   ...WDZIĘCZNOŚĆ
          ...słowo, które uratowało mnie od pogrążenia się "na amen" w feerii czarno-ziemisto-brudnych barw, które wraz z początkiem tygodnia (a taka piękna, śnieżna niedziela była, nic się na pogrom nie zanosiło) rozgościły się w  mym sercu, duszy i umyśle. Za "chiny ludowe" nie chciały wyjść, wręcz im bardziej napierałam, tym były głębsze i czarniejsze.
          Barwy te, jako reprezentanci emocji, które mną szargały, były spowodowane, a jakże- przyczyną, wieloma przyczynami, karmą pewnie (w którą wierzę) i splotem nieprzypadków, bo przecież nic nie dzieje się ot tak sobie...

          Moje próby wybrnięcia z trudnego do opisania stanu emocjonalnego były właściwie żadne. Opadłszy już z sił, nie widząc końca tej, pożal się boże, sytuacji, skupiona na pracy i trzymaniem się jako tako, poczułam w ciele ciepło, a zaraz po nim ulgę. Powolutku, pomalutku opuszczało mnie napięcie i przez meridiany spływały, rozmiękczone i rozwodnione w/w barwy. Kilka razy w życiu już coś takiego przeżyłam, więc nie wpadłam w panikę, wiedziałam, że będzie ciąg dalszy. I był.         
          Gdzieś po głowie zaczęło mi się tłuc słowo WDZIĘCZNOŚĆ. Nie powiem, że skakałam radośnie do góry z tego powodu, bo to nie takie hop-siup, że sobie coś poszło, co przyszło nieproszone, rany zostały, trochę czasu upłynie, zanim poskładam się do kupy, jednakoż słowo to uzmysłowiło mi, przypomniało to, że kiedyś zdecydowałam, że wszystko, co mnie spotyka, mogę uznać za karę lub nagrodę (pisałam o tym w innym poście).
          Tak, tak patrzę na życie. I na tą całotygodniową sytuację w końcu też tak spojrzałam, że przyszła do mnie kolejna lekcja (wciąż ją odrabiam), za którą jestem WDZIĘCZNA.


          Przepraszam, ale nie mogę opisać tu tego, co mi się przydarzyło. Nie o szczegóły tu chodzi. Jednak pokusiłam się tu opisać w szczątkach to, co przeżyłam, bo w końcu po to ten blog założyłam i prowadzę, by wiele barw życia tu pokazywać- zawsze, ale to zawsze po to, by zmieniać siebie i świat na lepsze:)

          A, i jeszcze jedno- na domiar wszystkiego zepsuł mi się laptop. Nie mam więc możliwości siedzieć na kompie tyle, ile chcę, dziś piszę ten post mając komputer grzecznościowo na pół godzinki, więc wybaczcie mi, że nie zaglądam na wasze blogi. Nie ma jak:(
          A, i jeszcze jedno. Przez pierwsze dwa dni nie byłam w stanie stanąć do zdjęć. W kolejne dni też było mi trudno, więc wybaczcie mi trochę wymuszony (myślałam wtedy o rowerze, lesie i polach gryki) uśmiech:)

 


 Robię zdjęcie codziennie na mojej przerwie w pracy- mniej więcej o tej samej porze i w tym samym miejscu.
11.02.2015 


12.02.2015 


13.02.2015

Komentarze

  1. Patrzac na fotki coraz lepiej ci bylo w tym ciezkim tygodniu.
    Ja kiedys otworzylam szafie i ...pomyslalam ze przez ostatnie 10 lat chyba mialam depresje, tobie to nie grozi...nie grozi ?!?! Przy takim podejsciu do zycia.
    Moim mottem i drogowskazem zyciowym jest
    Niebo czasem pozwala nam upasc
    By potem patrzec jak pieknie sie podnosimy

    I choc nie jestem wierzaca, to ladne to i oddaje to co ja mysle o trudnych momentach w zyciu...jako kolejne doswiadczenie, ktore nas ksztaltuje
    Trzym sie kolorowo !

    OdpowiedzUsuń
  2. jesteś wdzięczna, chociaż przeżywasz trudne chwile! - to niesamowite; trzeba być bardzo silnym, żeby mieć taką do tego postawę! Ja nie jestem wdzięczna, może dlatego, że moje trudne chwile zbyt długo trwają?

    http://lamodalena.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Odrabiałam takie lekcje. Nie wiem, czy wdzięczność pojawia się tak szybko, ale jest. Też nie, że zawsze. Są też inne słowa, którymi można opisać ten stan. Grunt to umieć chcieć pracować nad sobą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ważne, że w tych czarno - ziemisto - brudnych barwach nie pogrążyłaś się na amen. I,że mimo trudności nie włożyłaś ich na siebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz niesamowicie ciepłe podejście do życia:)))cieszę się że te trudne chwile za Tobą .Śliczne zestawy:)))Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. ja uwielbiam Twój styl ubierania się !!

    OdpowiedzUsuń
  7. To co się przydaza się nam w zyciu te dobre i złe rzeczy, to skutek naszych wczesniejszych działań. myślę, że najważniejsze jest, to żeby w każdej sytuacji nawet w tej najgorszej, widzieć dobre strony. Może i być to wdzięczność, kwestia interpretacji...

    OdpowiedzUsuń
  8. Iza mogę się od ciebie tylko uczyć!!! Ciężko mi czasem pogodzić się z różnymi sprawami dotykającymi nas w życiu!!! Niestety trzeba!!! Trzeba je zrozumieć, zaakceptować i czerpać z nich naukę!!!
    Fantastyczne jest w Tobie to, że pomimo trudnej sytuacji Twoje stroje są nadal tak energiczne i pozytywne!!! Ja jak mam doła to wrzucam na siebie byle jakie dżinsy i byle jaki sweter i wychodzę męczyć się ze Światem ;)

    P.S. Mam nadzieję, że problem z laptopem szybko się rozwiąże :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga