JAMIE OLIVER
Nie pamiętam dokładnie, ale pierwszy raz jego program zobaczyłam u córki w Glasgow. Po angielsku.
Rozumiałam co mówi tak mniej więcej, ale dużo mówił sam obraz- Jamie jak gotuje to nawet jakby mówił po chińsku, to zrozumiałabym, o co kaman:) Uwielbiam tego gościa!
Od niedawna oglądam go w moim telewizorze- kablówka w prezencie, na miesiąc bodajże, gra Kuchnię+, a w niej Jamie!!!
Co rusz trafiam na jego programy, które oglądam zauroczona- bo u niego przygotowanie, gotowanie, mieszanie- pali się dosłownie w rękach. Ma przy tym poczucie humoru. Gada, biega, rwie, kroi, opowiada, smakuje- a mnie ślinka cieknie. Za każdym razem mam ochotę wejść do telewizora i pogotować razem z nim:)
Kilka dni temu wróciłam z odwiedzin córki. Byłam niestety wtedy chora, przeleżałam większość wizyty w łóżku, nie pozwiedzałam miasta, nie byłam w wielu ciekawych miejscach.
Ale byłam u Jamiego!!!!!!!!!!!!
W jego restauracji- Jamie's Italian- na zaproszenie córki:)
Objadłam się tam wegetariańskich pyszności mało przypominające włoskie smaki. I dobrze, bo wcale za nimi nie przepadam:)
Jadłam tam:
- zupę z pieczonych warzyw z oliwą dyniową
- sałatkę z superfood'ów
- ravioli z dynią
- kotleciki z grzybowego risotto
- pierożki z wędzoną mozzarellą
- torcik pavlovej
Wszystko było pyszne!!!!!!!!!!!!!!
Przy okazji dostałam prezenty od córki- wszystko Jamiego- nóż do ziół, szejker do winegretu i ściereczki kuchenne. Ach, córka wie, jak mi sprawić radość:)!!!!
Rozumiałam co mówi tak mniej więcej, ale dużo mówił sam obraz- Jamie jak gotuje to nawet jakby mówił po chińsku, to zrozumiałabym, o co kaman:) Uwielbiam tego gościa!
Od niedawna oglądam go w moim telewizorze- kablówka w prezencie, na miesiąc bodajże, gra Kuchnię+, a w niej Jamie!!!
Co rusz trafiam na jego programy, które oglądam zauroczona- bo u niego przygotowanie, gotowanie, mieszanie- pali się dosłownie w rękach. Ma przy tym poczucie humoru. Gada, biega, rwie, kroi, opowiada, smakuje- a mnie ślinka cieknie. Za każdym razem mam ochotę wejść do telewizora i pogotować razem z nim:)
Kilka dni temu wróciłam z odwiedzin córki. Byłam niestety wtedy chora, przeleżałam większość wizyty w łóżku, nie pozwiedzałam miasta, nie byłam w wielu ciekawych miejscach.
Ale byłam u Jamiego!!!!!!!!!!!!
W jego restauracji- Jamie's Italian- na zaproszenie córki:)
Objadłam się tam wegetariańskich pyszności mało przypominające włoskie smaki. I dobrze, bo wcale za nimi nie przepadam:)
Jadłam tam:
- zupę z pieczonych warzyw z oliwą dyniową
- sałatkę z superfood'ów
- ravioli z dynią
- kotleciki z grzybowego risotto
- pierożki z wędzoną mozzarellą
- torcik pavlovej
Wszystko było pyszne!!!!!!!!!!!!!!
Przy okazji dostałam prezenty od córki- wszystko Jamiego- nóż do ziół, szejker do winegretu i ściereczki kuchenne. Ach, córka wie, jak mi sprawić radość:)!!!!
Chyba jeden program widzialm wieki temu ... Przepis nawet zapisałam , ale w ferii przeprowadzek zagranicznych zgubiłam ... Teraz nie mam telewizji to nie wiem ... Nic nie wiem ... Ale lubie dobre jedzenie :)
OdpowiedzUsuńTeraz to w internecie są i przepisy i programy, jakby co:)
UsuńAleż mi smaka narobiłaś! Moja siostra jest jego fanką, chyba muszę pomyśleć o jakimś równie trafionym prezencie. Uwielbiam ludzi z pasją!
OdpowiedzUsuńJa bym się też ucieszyła z książek Jamiego, ale to w następnej kolejności:)
UsuńAle Ci zazdroszczę takich wrażeń. Jamiego z telewizorni i z książek, znam od dawna. A gadżety musza być cudowne. Pochwal się.
OdpowiedzUsuńGadżety są przede wszystkim funkcjonale, nie tam takie przydasie, które pałętają się po kuchni i zawadzają:)Może kiedyś pokażę je w akcji:)
UsuńCudownie, zazdroszczę Ci ogromnie, bo bardzo lubię Jamiego i jego żywiołowość w kuchni :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, dobrze go określiłaś- żywiołowy:)
Usuń