Urlop. Upał. Włochy- Lewanto. Ciepłe, bardzo słone morze, pełne różnorodnych kamieni. Małe miasteczka, dużo turystów. Najlepsze lody, jakie w życiu jadłam: bazyliowo-limonkowe!!! Fot: ja i mąż:) Tu mieszkamy- klasyczny, włoski domek z okiennicami. Dzień pierwszy- plaża i morze =========================================================== Dzień drugi- spacer po okolicy ================================================= Dzień trzeci- Piza!!! A po powrocie do domu- LODY!!!!!!!!!!!!!!! ============================================= Dzień czwarty- plaża oczywiście:) włoski street-art ======================================== Dzień piąty- zwiedzanie starszej części Lewanto A wieczorem przy plaży potańcówka, przy- oczywiście- włoskiej muzyce:) ============================================ Dzień szósty- Cinque terre – fragment
Fajnie, jak zwykle. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMiło na Ciebie popatrzeć zwłaszcza że u nas bardzo szaro:))))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńPięknie Ci wśród tych liści:-)
OdpowiedzUsuńTeż o tym pomyślałam :D Bardzo liście pasują. :)
UsuńOżywiasz tę szarą rzeczywistość.
OdpowiedzUsuńPięknie Ci w tych liściach Iza :)!!!
OdpowiedzUsuńPiątkowy zestaw zielony - naj, naj, naj...!!!